wtorek, 25 kwietnia 2017

Ulubione zabawki Franka


Kiedy maluszek pojawia się na świecie i ma już za sobą etap sen-jedzenie-kupa, małymi krokami zaczyna coraz więcej czasu poświęcać na interesowanie się otaczającą go przestrzenią. Przestrzeń, którą coraz skuteczniej wypełniają kolejne pudła zabawek. Półki w sklepach po prostu się uginają od ilości zabawek dla najmłodszych, że człowiek zielony w tym temacie naprawdę może mieć problem aby wybrać coś fajnego, interesującego i to w przystępnej cenie. Dziś pokażę Wam nasze ulubione zabawki dla maluszków od 0+



1.       Książeczki i karty kontrastowe – to pierwsze „zabawki” , które zaczęły Franka interesować i potrafił na nich skupić swoją uwagę, przez dłuższą chwilkę. Maluszki na początku nie widzą wszystkich barw, więc książeczki czy karty kontrastowe będą idealne na początek J książeczek używamy po dziś dzień a za chwilkę wybije nam 7 miesięcy. Teraz Franio już sam po nie sięga i z zaciekawieniem ogląda obrazki.

Możecie je kupić np. tutaj

2.      O ball– trafił do Nas stosunkowo późno, ale naprawdę gorąco polecam Wam tą zabawkę! Jest genialna – lekka, bardzo łatwo ją maluszkowi złapać, grzechocze delikatnie mimo to zwraca uwagę maluszka. Naprawdę bardzo polecam, uważam, że to istny must have dla pociechy która dopiero uczy się chwytać i łapać przedmioty.

3.       Szeleściki – wszelkiego rodzaju szeleszczące zabawki – polecam książeczkę Fisher Pirce – jest mała, czarno biała i szeleści – 3 funkcje w cenie 20 zł. Szał :D

Dostępna np tutaj
4.    
          Grzechotka bright starst – niby zwykła grzechotka, jednak jest w niej coś co spodobało się Frankowi wyjątkowo – podobnie jak z Oball’em łatwo jest maluszkowi ją złapać, dodatkowo czarne wypustki są gumowe więc tym bardziej łatwiej ją utrzymać w małej dłoni, kółka idealne do gryzienia – jednym słowem kolejna wielofunkcyjna zabawka grzechotka


5    Malpka Fisher Price– Franio dostał ją jako prezent. Zdecydowanie był okres kiedy miał na nią absolutny szał J Melodyjki które śpiewa są przyjemne dla ucha, dodatkowo po przekręceniu małpy do góry nogami wydaje zabawny dźwięk, małpka uczy części ciała, oraz liczenia. Bardzo fajny przytulak – godny polecenia J

6.       Interaktywny panel muzyczny – była to jedna z pierwszych interaktywnych zabawek Franka, jest genialna – kolorowe światełka przykuwały jego uwagę jak miał niecałe 3 miesiące, zabawka ma trzy poziomy – pierwsza to dźwięki instrumentów, druga to możliwość komponowania muzyki, a trzecia to zabawa w orientację i poprawne wduszenie klawisza. Dodatkowo klawisze wdusza się bardzo lekko, więc maluch szybko może sam „obsługiwać zabawkę” J kupicie ją np tutaj :)

7.       Robot Bebo Fischer Price – robot był prezentem od chrzestnej Franka który okazał się strzałem w 1000000 J Jest po prostu rewelacyjny! Jako pierwszą zaletę jako jedna z niewielu zabawek łączy ruch, dźwięk, i  błyskające światełka które z pewnością zainteresują waszego malucha. Ponadto melodyjki są naprawdę fajne! Nie takie banalne, a wręcz wpadają w ucho i nucą je nie tylko dzieci ;) Zabawkę poleciłam już 2 koleżanką i obu się sprawdziły Zajrzyjcie tutaj :)


A jakie zabawki lubią Wasze maluchy?? J piszcie! J

wtorek, 4 kwietnia 2017

Walka z wypadaniem włosów po ciąży

Tytułem wstępu, należą Wam się krótkie wyjaśnienia za ciszę jaka tutaj zapanowała. Otóż Franio ząbkuje – a co za tym idzie średnio chce współpracować aby dać mi chwilkę wolnego czasu w ciągu dnia, aby coś dla Was napisać. Mam nadzieję, że pierwszy ząb wyjdzie lada dzień ( inaczej ja wyjdę z siebie ;) ). Wieczorem jest tyle spraw do ogarnięcia, że zwyczajnie padam na przysłowiowy pysk. Do tego wszystkiego nałożyło się wiosenne przesilenie i chwilowa nie moc. Ale obiecuję mocną poprawę! ;)

Do napisania postu o moich włosach zainspirowały mnie ostatnio częste rozmowy z innymi mamami. Niestety wypadanie włosów po ciąży jest w większości normą – jedne z Nas przechodzą to gorzej – czyt. Jak ja, inne łagodniej. Wszystko związane jest głównie z wahaniami hormonalnymi, które następuje po porodzie w ciele młodej mamy. U mnie wypadanie włosów zaczęło się bardzo szybko – około 1,5 miesiąca po porodzie. Włosy leciały mi dosłownie garściami i były dosłownie wszędzie :/ Gwałtowna utrata włosów spowodowała, że po pierwsze włosy które jeszcze zostały wyglądały bardzo licho – nie chciały się układać, były przesuszone, przyklapnięte i w ogóle d d… , po drugie zaczęły się pojawiać liczne prześwity i zakola. Wtedy wiedziałam, że nie ma już żartów i że trzeba zacząć działać. Wiem, że te włosy które miały wypaść i tak wypadną, ale postanowiłam wspomóc w walce te które jeszcze zostały J

Zaczęłam stosować bardzo popularny suplement Biotebal 5mg – kiedyś bardzo mi pomógł więc liczyłam, że i tym razem się na nim nie zawiodę. Jednakże aby dostrzeć efekty zaleca się suplementację minimum trzy miesiące. Niestety włosy dalej leciały garściami, więc niestety nie było tyle czasu . Kupiłam w aptece inny suplement diety – Witapil Mama – jest to mieszanka witamin, która polecana jest zwłaszcza kobietą w okresie połogu i karmienia piersią. Jednakże mimo skrupulatnego przyjmowania suplementów znaczącej poprawy od razu nie było widać. Wtedy jak grom z jasnego nieba spadł mi film Nieesi25 – polecam jej kanał na yt, która nagrała film o tym jak ona sobie radzi z wypadaniem włosów po ciąży. Polecała wtedy całą serię kosmetyków firmy Pharmaceris, która stymuluje wzrost nowych włosów. Skuszona całkiem spoko ceną zamówiłam owe produkty i przystąpiłam do testów licząc i oczekując cudu. A, że produkty są już praktycznie na wykończeniu myślę, że moja opinia będzie już zasadna ;)
Postanowiłam zamówić z tej serii szampon i odżywkę. Nie jestem chemikiem, i zbytnio nie znam się na składach, jednakże w serii Pharmaceris H – Stimupurin zawarte zostały takie składniki które mają jednocześnie hamować wypadanie włosów jak i również stymulować wzrost nowych – brzmi kusząco prawda? J O ich dokładnym składzie możecie poczytać tutaj :)

Szamponu i odżywki zaczęłam używać w równym czasie – ku mojemu zaskoczeniu odżywka jest już na wykończeniu, a szamponu zostało jeszcze mniej niż pół butelki, zatem już można orzec że oba produkty są wydajne bo starczyły na 3 miesiące użytkowania ( myję głowę co 2 dni ). Szampon jest gęsty dobrze się pieni i oczyszcza skórę głowy jednocześnie wygładzając strukturę włosa bez jego nadmiernego przetłuszczenia. Odżywka jest nieco luźniejsza w konsystencji i przez to trzeba jej nałożyć znacząco więcej i zgodnie z zaleceniem wmasować w skórę głowy.

Ku mojemu zaskoczeniu po jakiś trzech tygodniach od stosowania, na mojej głowie nastąpił wysyp nowych włosów – tzw. babyhairs. Ponadto włosy, które pozostały na mojej głowie zaczęły być w dużo lepszej kondycji niż wcześniej. Stały się bardziej błyszczące i dużo lepiej się układają. Ponadto po 3 miesiącach włosy wypadają już znacząco mniej. Pytanie na ile jest to spowodowane używaniem produktów, czy po prostu tym, że te które miały wypaść po prostu już wypadły ;) Jednakże wysyp nowych włosów i znacząca poprawa kondycji pozostałych spowodowały, że oceniam ten produkt pozytywnie, ponieważ w przeciwieństwie do suplementów diety tutaj efekty były znacząco szybsze i widoczne gołym okiem, a myślę, że tego właśnie każda z Nas oczekuje J Ponadto nowe włosy które odrastają mają już około 5 cm , co uważam za ogromny sukces. Zatem wszystkim mamom i nie tylko mogę te kosmetyki polecić J





środa, 15 marca 2017

Tanio vs Drogo

Nie wiem jak Wy, ale mam wrażenie, że ciągle wiele z ludzi myśli, że dobry produkt = drogi produkt. O ile w niektórych rzeczach faktycznie jakość idzie w parze z ceną to czy taka reguła dotyczy również pieluszek jednorazowych? Chcecie znać moje zdanie? J




Jeśli jesteś już rodzicem to na pewno to wiesz ( a jeśli wkrótce nim zostaniesz to niebawem się przekonasz ;) ), że pieluszki jednorazowe schodzą jak ciepłe bułki w ilościach hurtowych. Przynajmniej na początku – lub tak jak u Nas do tej pory kiedy macie małego Królewicza, któremu przeszkadza nawet najmniejsza kropka wilgoci ;) Dziennie zużywam minimum 10 sztuk pieluszek zatem w skali miesiąca daje to pokaźną ilość zarówno śmieci jak i kosztów. Zaraz po urodzeniu Frania używaliśmy pieluszek Pampers Premium Care o ile ich cena w przeliczeniu za sztukę była dla mnie do przyjęcia ( w promocji maks 44gr/szt ) w przypadku rozmiaru 1 i 2 o tyle jeśli chodzi o rozmiar 3 i większe cena skoczyła do minimum 63gr za sztukę. I wtedy zaczęłam szukać tańszej alternatywy dla tych pieluszek. Z początku zeszliśmy poziom niżej czyli przerzuciliśmy się na Pampersy Zielone – powszechnie znane jako Active Baby – Dry ale ich koszt w cenie regularnej też nie robił tak zwanego szału. Jednak pomimo tego wychodziły korzystniej niż wspomniane wcześniej Premium Care ponieważ o wiele częściej można je dostać w promocji.

źródło ceneo.pl


Pieluszki Active Baby zaczęliśmy użwać od rozmiaru 3. U nas się sprawdziły – nie spowodowały większych podrażnień co dla mnie miało kluczowe znaczenie. Pieluszki są miękkie przez to łatwo dopasowały się do ciała. Rzepy naciągało się bez problemu. Dodatkowo pieluszki posiadają delikatny zapach który mnie osobiście się podoba J Jedyny minus to to, że pielucha po większym „siusiu” bardzo mocno się napompowuje i między nóżkami powstaje baaalon.  Ale generalnie z pieluch jestem zadowolona i mogę je polecić. Gdyby nie cena to zapewne nie zmieniałabym pieluszek na inne.
Po przekopaniu for internetowych dla rodziców wiele z Mam polecało jako tańsze pieluchy – Dada z Biedronki i Toujours z Lidla. Ponieważ Lidla mam pod nosem kupiłam paczkę i zaczęliśmy testy.
Na wstępie zaznaczę, że będę oceniać rozmiar 3. Jakie było moje zdziwienie kiedy po otwarciu opakowania pieluchy do złudzenia przypomniały opisane wyżej Pampers Active. Nawet szata graficzna jest bardzo podobna.




Jeśli chodzi o materiał z którego wykonane są Toujours – nieco różni się od pieluszek Pampers. Pieluchy są nieco sztywniejsze i bardziej „śliskie”, ale wcale nie oznacza to, że pieluszki są gorszej jakości. Mają też nieco wyżej zabudowane plecy. Rzepy trzymają się i zapinają bez problemu. Gumki są elastyczne, dobrze dochodzą do ciała nie powodując odciskania się. Nigdy pieluszka nam nie przeciekła. Nie powodują u Nas podrażnień i odparzeń. 



Wkład wewnątrz pieluszki jest inny niż w Pampersie. Toujours minimalnie słabiej separują wilgoć choć jak już wspomniałam wyżej mojemu Frankowi nawet niewielkie siusiu przeszkadza i domaga się zmiany pieluchy na suchą bez względu na firmę ;) Pieluchy używamy cały czas, a kiedy są w promocji robimy zawsze większy zapas J
Skoro przedstawiłam pokrótce opinie o obu pieluszkach, czas na werdykt. Jak myślicie co wybrałam??

źródło lidl.de


Dla mnie bezapelacyjnie wygrywają Toujours z Lidla.  Są dobrej jakości, łatwo dostępne i nawet w cenie bez promocji wychodzą taniej niż Pampersy. W dobrej i atrakcyjnej cenie mamy naprawdę dobry produkt, który całkowicie spełnia swoje zadanie to po co przepłacać?? J

wtorek, 7 marca 2017

BlogoSfera - Canpol testujemy

Kochani,

chciałam Was poinformować, że razem z Franiem dołączyliśmy do klubu BlogoSfera Canpol Babies.





Ponieważ lubimy testować nowe produkty ( zobacz nasz instagram klik,) i dzielić się opiniami z innymi rodzicami, ta oferta jest skierowana właśnie dla nas :) Zatem ogłaszam nową serię postów na blogu - MamaAniaK Testuje :)
Mam nadzieję, że już wkórtce będziemy mogli przygotować dla Was wpis z tej kategorii :)


Jeśli również macie ochotę do Nas dołączyć może zapisać się tutaj :)




do napisania :)

poniedziałek, 6 marca 2017

Czy prasowanie da się polubić?


No właśnie, czy można w ogóle wiązać proces prasowania z czymś miłym, a jeszcze to lubić?? Rozkładanie deski, cała sterta ubrań i pół wieczoru w plecy. Ta… Na pewno też to znacie J Chcę Wam powiedzieć, jak to u mnie ostatnio wygląda.

Otóż należę do osób które nauczono, że ubrania trzeba prasować – dzięki Mamuś ;) . Nie prasuję maniakalnie wszystkiego, ale ubrania w zasadzie w większości tak. Nim pojawił się Franio, na naszą dwójkę nie było tego prasowania aż tak dużo – no dobra było dużo, bo nigdy nie prasowałam systematycznie, tylko uzbierałam całą stertę, której nie było już gdzie upchnąć i wtedy zabierałam się za prasowanie. Niestety zajmowało mi to zazwyczaj albo cały wieczór albo całe popołudnie, jeśli wracałam z pracy wcześniej – i na pewno znacie to uczucie, że cały dzień w pracy myślicie sobie, że jak z niej wrócicie to zamiast walnąć się przed TV czeka Was dobre 2-3 h stania przy desce. Kiedy zaczęłam gromadzić ubranka dla naszego Bąbla uświadomiłam sobie, że trzeba do wszystko wyprać i W Y P R A S O W A Ć . . .  I to jeszcze będąc w ciąży. Wiadomo, że dla chcącego nic trudnego, no ale przecież dziecko brudzi więcej ubrań i szybciej niż my więc to nie będzie jednorazowy epizod pomyślałam. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie chcę 3 wieczorów w tygodniu spędzać właśnie w ten sposób i szukałam jakiegoś sensownego rozwiązania. Pech chciał, że akurat obejrzałam wtedy jakiś odcinek „Pani Gażdzet” na TVN Style i akurat w nim prezentowany był generator pary marki Philips. Poczytałam sobie opinie o owym produkcie i byłam już „napalona jak sto pięćdziesiąt” – jednak kiedy zobaczyłam cenę to mój zapał osłabł – 2k za żelazko no bez jaj. Ale poszukałam poszperałam i znalazłam mój model. Żelazko idealne! <3 Mówię tu o modelu  Philips PerfectCare Pure GC7640/80




 Co do względów technicznych odeślę Was na stronę producenta. http://www.philips.pl/c-p/GC7640_80/perfectcare-pure-zelazko-z-generatorem-pary
 Ma wszystko to na czym mi zależało – podwójny wyrzut pary, możliwość prasowania w pionie, automatyczna regulacja temperatury – czyli, żelazko samo dostosowuje temperaturę do tkaniny i to naprawdę działa J Możecie prasować jeansy, jedwab bawełnę jednocześnie bez obaw o materiał J Po wlaniu wody do zbiornika stacja nagrzewa się około 2 minuty. Żelazko jak na stację parową jest nie dużych rozmiarów – mieści się na desce do prasowania. Dzięki niemu zaoszczędzam naprawdę dużo dużo czasu, a prasowanie całej sterty ubrań zajmuje mi nie więcej niż godzinę!








Z ręką na sercu polecam takie żelazko każdemu! Ponieważ z takim sprzętem to i prasowanie da się polubić! :)

wtorek, 28 lutego 2017

Pielęgnacja Maluszka


Wczoraj, obejrzałam filmik jednej z dziewczyn na yt – która pokazywała kosmetyki i produkty jakie używa do pielęgnacji swojego maluszka. Zainspirowała mnie tym filmem do pokazania Wam czego i my używamy w codziennej pielęgnacji naszego Franka.

Jak już pisałam wcześniej, warto zorganizować sobie taki kącik do przewijania/ pielęgnacji – dzięki temu możecie trzymać wszystko to co jest Wam potrzebne w jednym miejscu J Ja dodatkowo wszystkie produkty przechowuję w koszyczkach, co znacznie bardziej ułatwia mi utrzymać porządek na półce, oraz posegregować produkty na „kategorie” ;)






Przewijanie:



Jeśli chodzi o przewijanie i produkty jakie używamy, to aktualnie stworzyłam swój idealny zestaw i w najbliższej przyszłości nic nie będę zmieniać – no może poza mokrymi chusteczkami ;)
Obecnie używam dwóch rodzajów pieluszek – Pampers Active Baby i Toujours z Lidla. Pampersy zakładam małemu na noc, na spacer, czy „większe wyjścia”, natomiast Lidlowe używamy na co dzień J Z obu pieluch jestem bardzo zadowolona – nie uczulają i nie powodują odparzeń u mojego synka, a cena też jest do przeżycia gdyż pieluchy zawsze kupuję w promocyjnej cenie J Na przewijak zawsze kładę jednorazowe podkłady do przewijania z Rossmanna – chronią przewijak przed zniszczeniem, i ewentualnymi wpadkami które czasem mają miejsce przy przewijaniu, no i moim zdaniem są milsze i cieplejsze dla gołej pupci malucha niż powierzchnia przewijaka – jeśli nie ma żadnej wpadki to używam podkładu ponownie – bo bez sensu wyrzucać coś dobrego ;) Do higieny używam mokrych chusteczek, oraz wacików cleanic. Waciki są moim nr 1 , ale czasem na szybko przecieram pupę mokrymi chusteczkami – staram się zwracać uwagę na to jakie chusteczki kupuję jeśli chodzi o skład, chociaż nie używam ich w takich ilościach i póki co żadne nie wywołały u mojego Franka podrażnień na skórze. Chusteczki Cleanic polecam – są dobrze nawilżone, mają przyzwoity skład no i często można je dostać w promocji za ok. 3zł za opakowanie J Jeśli chodzi o kremy to na początku użwałam sudocrem, ale średnio mi się sprawdził, potem przeszliśmy na bepanthen ( moim zdaniem wersja extra jest lepsza i bardziej wydajna ), a całkiem niedawno odkryłam krem z firmy Momme, który stał się moim ulubieńcem – jako jedyny zniwelował zaczerwienienie całkowicie już po kilku użyciach a do tego ma super skład!


Pielęgnacja:



Każdego dnia używam do przemywania oczu soli fizjologicznej i wacików jałowych marki Medicom 5x5 cm – polecam je bo są bardzo delikatne i miłe dla delikatnej skórki maluszka, niestety zwykłe gaziki są jak dla mnie zbyt ostre. Soli używam również do oczyszczania noska. Patrzyczki higieniczne ze stoperem używałam do oczyszczania kikuta pępowinowego po urodzeniu, a teraz do oczszczania uszu, oraz sporadycznie nosa. Szczotkę do włosów mam z tommee tippee , a nożyczki z Canpol.




Rano i wieczorem smaruję buzie Franka kremem emolium, bardzo dobrze nawilża i niweluje ewentualne podrażnienia. Na spacer używamy kremu spacerowego również z firmy Momme – jest bardzo gęsty, ale po kilku użyciach nabierzecie wprawy w jego użyciu, no i również ma bardzo dobry skład, oraz filtr UV. Pomimo, że Franio już nie ma ciemieniuchy, to pokażę Wam czego używaliśmy gdy ona się pojawiła – krem jest super, ja nakładałam go na kilka godzin w ciągu dnia lub na całą noc, potem wyczesywałam i po 1,2 aplikacji po ciemieniusze nie było śladu J Sporadycznie używam też soli morskiej do nawilżenia noska, lub przy usuwaniu zalegającej wydzieliny. Krem z LP używam na pojedyncze zaognione zmiany skórne, lub suche miejsca, ale moim zdaniem jest bardzo przeciętny ;) Tormentiol mam na „wrazie wu” – dobrze łagodził odparzenia pieluszkowe ale jest to krem który używam naprawdę w bardzo kryzysowych sytuacjach – no i nie stosuje się go dłużej niż 3 dni. Octanisept powinien być już w sumie w innym koszyczku z lekami, ale skoro już się pojawił to używałam go tylko i wyłącznie do pielęgnacji kikuta a teraz nie mam potrzeby po niego sięgać.


Kąpiel




Do kąpieli używam emulsji emolium – jest to produkt dobry, ale niestety średnio wydajny. Bardzo dobrze otula skórę, ale powoli chcę zacząć używać czegoś innego. Do mycia głowy używam szamponu z Jonsons Baby – dobrze oczyszcza skórę głowy i nie szczypie J Po kąpieli smaruje Franka balsamem z firmy Emolium.


Apteczka:




W ostatnim koszyczku trzymam podstawowe leki, które póki co na szczęście używam bardzo rzadko. Znajdują się w nim czopki na bazie paracetamolu, lek przeciwgorączkowy polecam Pedicetamol – ma bardzo fajną pipetkę do aplikacji leku, czopki homeopatyczne Viburcol – polecane przy ząbkowaniu lub stanach niepokoju np. po szczepieniu, maść majerankowa pod nosek na katar, nasivin soft też na katar, mecortolon – maść na receptę od naszej pani alergolog do smarowania zaognionych zmian skórnych na tle alergicznym, wspomniany wyżej tormentiol, i octanisept J W szawce w kuchni mam też nurofen powyżej 3 miesiąca, oraz witaminę d3 i probiotyk – podaję codziennie, oraz przy przeziębieniu podaję Cebion J








Jestem ciekawa, jakich wy kosmetyków, produktów używacie do pielęgnacji swoich maluchów :)

środa, 22 lutego 2017

Sesja noworodkowa - czy warto ?

Sesja noworodkowa – czy warto?

Ostatnio bardzo popularne jest wykonywanie różnego rodzaju sesji zdjęciowych. Dlaczego mamy przyszłe i obecne decydują się na wykonywanie zdjęć? Czy to tylko kwestia ostatnio panującej mody, czy kryje się za tym coś innego?
Ja mogę się wypowiedzieć jak to było u mnie. Bardzo podobają mi się zdjęcia. Czy to pięknych kobiet w ciąży, czy malutkich okruszków. Sama nie zdecydowałam się na sesję z brzuchem, ponieważ w ciąży nie czułam się dostatecznie atrakcyjnie, aby chcieć ten stan uwieczniać ;) Mam kilka zdjęć, które zrobiłam sobie sama i to mi w zupełności wystarczy. Jednak od początku wiedziałam, że moje dziecko będzie miało sesję noworodkową. Mur, beton i koniec. Nie powiem, że część osób z mojej rodziny patrzyła na mnie jak na lekko cofniętą w rozwoju. Przecież gdzie z takim Maluchem wychodzić? Jeszcze do obcych. A przecież jemu będzie zimno, bla, bla, bla… ( ah, te dobre rady ;) ). Ale postawiłam na swoim. I wiecie co? Nie żałuję! Bo zdjęcia to przede wszystkim świetna pamiątka. Zarówno dla mnie jako mamy, jak i dla dziecka, które kiedyś będzie mogło w przyszłości pokazać swoje zdjęcia innym – czy to kolegom z klasy, czy Pani w przedszkolu, a może swojej przyszłej żonie i teściowej. W dzisiejszych czasach życie jest tak szybkie, że bardzo często nie mamy czasu łapać dostatecznie dużo chwil. Chwil, które już nigdy nie wrócą, a dzięki tym kilku ujęciom możemy choć częściowo do tych momentów wrócić. Dzieci rosną tak szybko, że często zapominamy o tym jak to było na początku. Jakie były malutkie i pomarszczone J I choć Franek, ma dopiero 5 miesięcy, już widzę jak wiele się od tamtego czasu zmieniło… I już teraz lubię wracać myślami do tych chwil kiedy był taki malutki…


















Dlatego uważam, że każdy maluszek powinien mieć taką sesję. Jest to naprawdę niesamowite przeżycie i świetna pamiątka na całe życie *. A Wam drogie mamy pewnie nie prędko zdarzy się okazja, aby się „ogarnąć i wyjść do ludzi” ;)

Odpowiadając na pytanie – czy warto? Krzyczę głośno – T A K ! ! !

Za uwiecznienie pięknych chwil dziękujemy Kasi, ze studia Malaika Photography:

https://www.facebook.com/malaikafoto/?fref=ts



* może ktoś z Waszego otoczenia, właśnie spodziewa się dziecka i nie macie pomysłu na prezent - taka sesja będzie świetnym prezentem dla świeżo upieczonych rodziców! :) U nas, sesja zdjęciowa była prezentem od moich przyjaciółek z okazji BabyShower :)